Rozważania o śmierci w ikonografii

14.01.2019
Rozważania o śmierci w ikonografii

Fundamentem czci, jaką obdarza święte obrazy Kościół prawosławny, jest dogmat Boskiego Wcielenia, czyli misterium Poczęcia i Narodzenia Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Przedstawiając człowieczeństwo Syna Bożego, który w konkretnym miejscu i czasie „przyoblekł się w purpurę ludzkiego ciała”, ikona jednoznacznie wskazuje na boskie pochodzenie człowieka. Wszelkie próby ujmowania ludzkiego bytu inaczej niż przez pryzmat konstytuującego go „Bożego obrazu” (Rdz 1, 27) będą z góry obarczone błędem, nieprawdziwe i w rezultacie skazane na niepowodzenie. Do głoszenia tej Dobrej Nowiny – Ewangelii o niezniszczalnej obecności obrazu Bożego w człowieku – powołana jest osoba pisząca ikonę. Sztuka, a raczej łaska (gr. charis) pisania ikon, jest bowiem szczególnego rodzaju Bożym działaniem w człowieku, którego rękę prowadzi sam Bóg i kreśli nią zaproszenie skierowanego do każdego, aby „stał się on bogiem, ponieważ sam Bóg stał się człowiekiem” (święty Ireneusz z Lyonu, święty Atanazy z Aleksandrii i święty Bazyli Wielki).

Realizacja zbawiennej obietnicy, która w języku teologicznym nosi miano przebóstwienia (gr. theosis), ma miejsce już tu i teraz, czyli w warunkach ziemskiej egzystencji nazwanej życiem doczesnym. Wskutek zapoczątkowanego jeszcze w Raju odstępstwa człowieka od Boga ludzkie życie toczy się na pograniczu Światła i mroku, niejako w strefie szarości. Cień już od czasu grzechu pierwszych ludzi, gdy uczynili oni sobie przepaski z liści i szukali schronienia wśród rajskich drzew, cień wydaje się dla człowieka miejscem najbardziej odpowiednim w sytuacji kryzysowej Zacienione miejsce jawi się mu jako najbardziej bezpieczne w sytuacji zagrożenia i komfortowe w sytuacji zgoła niekomfortowej. Usunąć się w cień to dać sobie czas na znalezienie rozwiązania, przeczekać trudny czas, znaleźć dobre wytłumaczenie i usprawiedliwienie swoich czynów. Tak właśnie uczynili nasi Prarodzice, gdy Boża obecność w „porannym powiewie wiatru” spowodowała u nich dreszcz zalęknienia. Tak postępujemy również i my, gdy zrastamy się z cieniem zalegającym w naszych duszach, który zaciemnia w nas lśnienie Bożego obrazu. Ten cień jest w nas zapowiedzią, przedsmakiem doświadczenia, które stanie się udziałem każdego człowieka – zapowiedzią śmierci.

W ikonograficznej wizualizacji dążenia człowieka do realizacji jego powołania do przebóstwienia, nie sposób zatem przejść obok wydarzenia śmierci. Jeśli ikona stanowi wyraz świadomości dogmatycznej Kościoła i jest odzwierciedleniem Jego wiary w Jezusa Chrystusa, który umarł na Krzyżu i po trzech dniach Zmartwychwstał, to motyw śmierci jako przejścia, ponownego narodzenia do życia wiecznego, odrzucenia tego, co w człowieku nienaturalne i przeciwne Bogu na rzecz tego, co w nim jest prawdziwe i zgodne z Jego zamysłem, jest ważnym tematem ikonograficznym.

Czym więc jest śmierć? Jakimi słowy lub za pomocą jakich innych środków wyrazu opisać lub zilustrować fenomen, wobec którego stajemy całkowicie bezradni i pozbawieni doświadczenia? Próba odpowiedzi na te pytania zawsze napotykała na olbrzymie trudności. Będąc faktem i podstawową właściwością ludzkiego bytu w doczesności nadal pozostaje dla człowieka nieprzeniknioną tajemnicą.

W Księdze Mądrości czytamy, że „śmierci Bóg nie uczynił” (Mdr 1, 13), lecz stworzył człowieka „dla nieśmiertelności (…), uczynił go obrazem Swojej własnej wieczności” (Mdr 2, 23). Dlaczego zatem coś, co nie pojawiło się za sprawą Boga, lecz „poprzez zawiść diabła” (Mdr 2, 24) ma rację bytu, a nawet jest uznawane za dobro (Święty Grzegorz z Nyssy)?

Zgodnie z nauką Kościoła śmierć jest konsekwencją grzechu, czyli dobrowolnego odejścia od Boga. Stanowi ona również wykroczenie przeciw miłości, prawdzie i dobru, a nade wszystko życiu, które w Bogu mają swoje źródło. W tym sensie fakt śmierci jest jedynie finalną konsekwencją egzystencji w stanie przeciwnym naturze. W pierwszym rzędzie stała się ona udziałem szatana, który jako pierwszy sprzeciwił się Bogu i życiu, które od Niego wzięło swój początek. Dotyka ona także człowieka, który ulegając namowom szatana popełnił zło, przez co jego istnienie stało się nienaturalne.

Szatan został nazwany „zabójcą od początku” (J 8, 44), gdyż występując przeciw Bogu dokonał gwałtu na własnej naturze. Zachowawszy anielską naturę, duchową i nieśmiertelną, znajduje się w stanie permanentnej agonii, ciągle umiera, lecz umrzeć nie może. Z tego tytułu cierpi męki, nienawidzi wszystkiego i wszystkich, nawet samego siebie i swoich pobratymców (zob. Łk 8, 26-39). Jego domeną jest ciemność, w której ukrywa on swe prawdziwe oblicze. Został także nazwany diabłem (gr. diabolos), czyli tym, który dzieli, oczernia, zniesławia i zwodzi. Będąc tym, który jako pierwszy osunął się w śmierć, stał się jej uosobieniem, co znalazło swój wyraz także w ikonografii. Wszystkie określenia odnoszące się do szatana można bowiem także przypisać śmierci. Kolorem śmierci jest czerń, a wejście w śmierć to wejście w ciemność. Śmierć dotyka wszystkich, a jednak jakże jest ona odmienna dla każdego (bez oblicza lub o wielu obliczach). Śmierć jawi się jako straszna i wzbudza lęk, co koresponduje z przerażającym obliczem szatana. Przychodzi ona niespodziewanie, nadlatuje jakby na skrzydłach. Śmierć to rozdzielenie duszy i ciała, które bez duszy ulega dezintegracji. Będąc oddzieleniem śmierć jest jakby diaboliczna (gr. dia-ballo – ten, który dzieli) i stanowi wyzwanie rzucone życiu, co przywodzi na myśl bunt szatana przeciw Bogu. W obliczu śmierci stajemy znajdujemy się jak na ławie oskarżonych, zaś tym, który oskarża (oczernia, zniesławia) jest szatan.

Powyższy obraz śmierci przeraża. Jeśli jednak jako chrześcijanie głębiej zastanowimy się nad tym, czym w istocie jest śmierć, dojdziemy do przekonania, że jest ona jedynie zdarzeniem, które ma nastąpić po to, abyśmy mogli spotkać się z miłującym nas Zbawicielem Jezusem Chrystusem. Święty Jan Chryzostom stwierdza: „Jeśli jesteś chrześcijaninem, to wierz Chrystusowi (…). Tym właśnie różnimy się od niewierzących. Oni słusznie boją się śmierci, bo nie mają nadziei na zmartwychwstanie”. Rozważając powyższe słowa grecki teolog prawosławny Nikolos Vasiliadis pisze: „Straszna jest śmierć i wielkim napełniona przerażeniem, ale nie dla wierzących, którzy uważają ją za przejście i sen trochę dłuższy od zwykłego. Wierzący nie drżą przed śmiercią, lecz cieszą się na spotkanie z nią, ponieważ wiedzą, że opuściwszy to przemijające życie, przejdą do nieporównanie lepszego i jaśniejszego, wiecznego i nieskończonego. (…) W konsekwencji, wiara chrześcijańska daje człowiekowi nowe widzenie i prawdziwe poznanie śmierci. Zgodnie z tym nowym widzeniem człowiek spogląda na śmierć jak na przejście do wieczności, jak na powrót w objęcia miłującego ludzi Boga” (Misterium śmierci).

Śmierć nie jest więc największą porażką człowieka, lecz może być najpiękniejszym elementem Bożego planu wobec upadłej ludzkiej natury, znakiem Jego miłosierdzia i przychylności. W wydarzeniu śmierci człowiek nie przestaje istnieć jako osoba, lecz doznaje przeobrażenia (gr. metamorfosis) do życia w pełni i jedności w Bogu, przeniesienia do innego wymiaru istnienia, swoistym aktem narodzin do życia wiecznego. Na wielu ikonach scena śmierci w postaci duszy opuszczającej ciało przypomina poród, w którym rolę akuszerów spełniają aniołowie lub demony. Współczesny teolog prawosławny Christos Yannaras stwierdza, że śmierć odcina człowieka od macicy indywidualności (ang. the womb of individuality), w której żył w świecie, i wprowadza w pełnię życia i wspólnoty z Bogiem. Śmierć uwalnia zatem człowieka od dominacji biologicznej strony jego natury i właściwej jej konieczności, która krępuje jego prawdziwe osobowe istnienie czyniąc go jednostką (gr. atomos). Dlatego święty Grzegorz z Nyssy określa śmierć czymś dobrym, a święty Franciszek z Asyżu przyjął śmierć śpiewając, pokazując nam tym samym radosne i piękne umieranie. Również żywoty innych świętych zawierają wiele opisów pogodnej śmierci, wytężonego oczekiwania na spotkanie z Chrystusem – Alfą i Omegą ekonomii zbawienia.

Pełnia logocentrycznego pojmowania śmierci, jej teologia, którą ma objawić ikona, to zatem ukazanie przesyconej wiarą, nadzieją i miłością przestrzeni relacji człowieka z Bogiem. W istocie to właśnie ukazuje cała bogata ikonografia męczeństwa. Postaci świętych męczenników na ikonach są piękne, a ich oblicza jaśnieją wyczekując na rychłe spotkanie z Bogiem, nie bacząc na okrucieństwo oprawców. Także ikonograficzne wizerunki innych świętych, którzy dokonali swego żywota i zasnęli w Panu w inny sposób niż męczeński, są świetliste, ukazują godność i piękno przebóstwionego człowieczeństwa. Ich lica odzwierciedlają spokój i radość – owoce właściwej relacji z Bogiem. Przykładem tego są liczne ikony zaśnięcia, począwszy od Zaśnięcia Najświętszej Bogurodzicy.

Nad wszystkimi jednak góruje ikonografia Śmierci i Zmartwychwstania samego Zbawiciela Jezusa Chrystusa – prawdziwego Boga i prawdziwego Człowieka. Syn Boży, nie podlegając konieczności śmierci, przyjął ciało zdolne umrzeć, aby przez nie zniszczyć grzech – „oścień śmierci” (1 Kor 15, 56). Konając na Krzyżu Chrystus włączył w swoje cierpienia i śmierć wszystkich ludzi. Zstąpiwszy do serca ziemi (gr. en te kardia tes ges) wszystkie poszczególne ludzkie śmierci pozbawił mocy umierania i ukazał niemoc tego, który dzierżył nad nią swoją władzę (zob. Święty Atanazy z Aleksandrii, O wcieleniu Słowa, 20). Tę prawdę ukazuje ikona Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Jego Zstąpienie do Otchłani przekreśliło bowiem wszelkie granice dla Jego zbawczej mocy i temu, co śmiertelne pozwoliło przyoblec się w nieśmiertelność (1 Kor 15, 53-54). Dlatego – stwierdza o. Aleksander Schmemann – „pierwszym krokiem, jaki powinniśmy uczynić w Kościele i edukacji, to na nowo odkryć dla siebie śmierć. (…) Obraz śmierci został zdeformowany i dlatego niezmiernie ważne jest jego oczyszczenie” (Liturgia śmierci). Znacząca jest w tym względzie rola ikony. Jest ona oknem, przez które już dzisiaj oglądamy wieczność i umacniamy wiarę w zwycięstwo nad śmiercią, które dokonało się przez Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa.